Meksykańska droga
artykuł czytany
6387
razy
22 lutego. Palenque – Flores
Kolejny dzień rozpoczęty bardzo wcześnie – o 4 rano miasto zaczęło budzić się do życia. Nas ze snu wyrwał samochód rozwożący metalowe pojemniki z gazem oraz niesamowicie głośny świergot ptaków. O 6 rano trochę niewyspani wsiadliśmy do busa i udaliśmy się w kierunku przejścia granicznego z Gwatemalą. Po drodze kierowca zatrzymał się w przydrożnej restauracji, w której zjedliśmy smaczne śniadanie.
Jadąc przez Chiapas, łatwo zauważyć, że miejscowej ludności raczej się nie przelewa. Różnica w wysokości dochodów Indian i mieszkańców Mexico City jest ogromna, o wiele większa niż tego typu różnice w Polsce. Cały czas odczuć można napięcie wiszące w powietrzu i będące pozostałością po niedawnym powstaniu. Pewnie dlatego w tej części kraju patrole policyjne i wojskowe spotykane są o wiele częściej; ich głównym zajęciem jest kontrolowanie lokalnych samochodów, szczególnie tych przewożących większą liczbę osób. My sami zatrzymywani byliśmy parę razy i po rutynowej kontroli puszczani dalej.
Na granicy zmuszeni byliśmy zapłacić dodatkowo po 100 N$, okazało się, że karty migracyjne, które otrzymaliśmy na lotnisku w Mexico City, uprawniają nas tylko do jednorazowego wjazdu do tego kraju. Jeżeli chcemy teraz wjechać do Gwatemali a następnie wrócić do Meksyku, musimy uiścić dodatkową opłatę.
Na tym odcinku granica pomiędzy obydwoma krajami przebiega środkiem rzeki, co ciekawe, posterunki graniczne nie znajdują się dokładnie naprzeciw siebie. Po odprawie na stronie meksykańskiej wsiedliśmy do łódek i popłynęliśmy w 20-minutowy rejs do posterunków gwatemalskich w miejscowości Bethel.
Przy wjeździe do Gwatemali zapłaciliśmy po 10 USD opłaty wjazdowej pobieranej za wydanie karty turystycznej. Pomimo informacji, jakie znalazłem wcześniej w internecie, do wydania karty turystycznej zdjęcie nie było potrzebne (od obywateli UE karta ta nie jest wymagana). Następnie wsiedliśmy do starego autobusu i udaliśmy się w długą drogę do Flores. Sama odległość pomiędzy granicą a Flores nie jest zbyt duża, natomiast droga łącząca te dwa miejsca cieszy się zasłużoną sławą najgorszej w Gwatemali – jest strasznie wyboista i oczywiście nie wyasfaltowana. Przez te parę godzin podróży wytrzęsło nas w autobusie za wszystkie czasy; z powodu wszechobecnego kurzu i pyłu na drodze właściwie przez całą drogę kichałem ;-)
Po drodze mijaliśmy biedne gwatemalskie wioski. W porównaniu z tutejszymi chatami, domki widziane w Chiapas wyglądają jak rezydencje z Konstancina...
Do Flores, a właściwie do St Catharina dotarliśmy przed godziną 16, wykupiliśmy na następny dzień wycieczkę do Tikal (zapłaciliśmy kartą kredytową) i udaliśmy się na poszukanie noclegu. Samo Flores to małe miasteczko mieszczące się na wyspie i składające się w znacznej części z hotelików i restauracji. Z racji swojej bliskości stanowi bardzo dobrą bazę wypadową do znajdujących się ok. 40 km stąd ruin Tikal.
Przeczytaj podobne artykuły